*Kursywą pisane mysli..
*Tak jakby One-Shot, oddzielna bajeczka. XD
"Książę i Księżniczka?! "
Młody chłopak zbiegał szybko po schodach z wierzy do swej komnaty, jego piękne długie blond włosy falowały za nim jak liście na wietrze. Całą jego postura wyglądała jakby szybował z chmur jak śnieg, był pełen gracji i wdzięku. Tak bardzo ulotny.
Długa szata która plątała mu się między nogami, spowalniała jego ruchy, był świadomy tego że pogoń jest co raz bliżej, i bezpieczne miejsce znajdzie tylko w swej komnacie.
-Alen, proszę zaczekaj.- Usłyszał za sobą gruby męski głos, choć nie wyczuł w nim złości, to i tak obawiał sie tego ze bliższe spotkanie z osoba która go posiadała może być nieprzyjemne.
Prawie dopadł drzwi komnaty gdy drogę zagrodziła mu straż. To po ptakach..
**
Leciałem pędem za moją przyszłą żoną, jednak jak się okazało to nie miała być żona a mąż. Zastanawiałem się czy mój Ojciec w momencie podpisania kontraktu wiedział ze Księżniczka Argalonu, to w rzeczywistości mężczyzna, o rysach bardzo zbliżonych do kobiecych.
Miałem ochotę się zabić, do porozumienia musiało dojść, inaczej rozpętała by się wojna, którą Argalon mógłby rozpocząć, a w tedy po prostu zajął by nasze państwo, które przy jego potędze jest niczym krucha galaretka.
Szedłem za ojcem mojego przyszłego męża, który kierował się krętymi schodami w dół.
-Alen, proszę zaczekaj.- Odezwał się król.
Już kilka stopni niżej widziałem młodego księcia zatrzymanego przez zamkowe straże, jego twarz wyrażała grymas, wręcz nie pasujący do jego delikatnego oblicza.
-Czy w takim razie wyjaśnisz im Ojcze, co to ma znaczyć.- Wskazał palcem na mnie. Oj, charakterek miał zadziorny.
-Nie to, tylko kto, to po pierwsze. To książę Tamani z Astuki, gdy byliście dziećmi, ja wraz z jego Ojcem, Królem Astuki, zawarliśmy porozumienie dotyczące waszego małżeństwa, w dniu twoich 20 urodzin. Jak wiesz tradycja każe pod porządkować się woli Ojca, więc jutro w południe weźmiecie ślub, niestety Twoje grymasy nie mają na to większego wpływu.
-Tak Ojcze. - Popatrzył na mnie dość oziębłym wzrokiem. - Czy mogę poznać chociaż mojego przyszłego małżonka..?
-Jak najbardziej, zabierz go na spacer po ogrodzie, czy przejażdżkę konno, słyszałem że jesteś bardzo utalentowany w tej dziedzinie Tamini, mam nadzieję że wraz z moim synem, połączycie wspólną pasję. Macie wrócić przed kolacją. - Wyprostował plecy, i ruszył w tylko sobie znanym kierunku.
Mój narzeczony nakazał mi iść za sobą, razem weszliśmy do stajni, gdzie poprosiliśmy stajennego o osiodłanie dwóch koni.
**
Czułem we włosach wiatr, uwielbiałem jeździć konno, mój koń galopował przed koniem rudowłosego księcia z Atsuki, chciałem zaprowadzić go z miejsce znane tylko mi, nie wiem czemu akurat tam, ale wiedziałem ze zrobie dobrze, miałem ciche nadzieje że się jeszcze jakoś ułoży.
Wpadłem pędem na środek polanki i ustawiłem się przodem do nadjeżdżającego księcia, który popatrzył na mnie dość tajemniczo.
Zsiadłem z konia i przywiązałem go do pobliskiego drzewa, skierowałem swe kroki do mojego ulubionego miejsca pod rozłożystym dębem. Siadłem i wystawiłem twarz do słońca.
Na przeciwko mnie usiadł Tamani, i przyglądał mi się tajemniczo, ciszę przerwał jego delikatny śmiech.
-Zakładam, że gdyby nie to że masz zostać moim małżonkiem to nie dowiedział bym się że jesteś księciem, Aliku, czy może jednak Alenie?
-Ty też nie byłeś ze mną do końca szczery, prawda? Nie powiedziałeś mi kim jesteś mimo tego jak blisko ze sobą jesteśmy, wciąż udawałeś kogoś obcego. - Wspiąłem się na jego kolana i przejechałem delikatnie ręką po jego policzku, wyczułem pod opuszkami palców nikły zarost. Jego ręce mocniej złapały mnie za biodra, i przyszpiliły do siebie.
-Kochany, to samo mogę powiedzieć o Tobie. - szepnął i na ucho, delikatnie przygryzając jego płatek. Jęknąłem, tak dobrze znał moje czułe miejsca.
Poznałem go w karczmie, podawał się za handlarza, a ja za trubadura, dzięki temu ze nasze zamki lezą blisko granicy,a owa gospoda się tam znajdowała to często tam na siebie wpadaliśmy, poznaliśmy się lepiej, i zaczął się w tedy nasz płomienny romans, który trwał, i trwa do dziś.
Jego ręka wsunęła się pod poły mojego stroju, zsuwając je delikatnie z moich ramion, i składając na nich delikatne pocałunki.
-Czy nie wiesz książę że narzeczonym nie wolno zbliżać się aż tak przed ślubem.
-Czy nie powinieneś mi był tego powiedzieć dwa lata temu, gdy do tego doszło?
-Powinienem, ahhh, pomińmy to. - Druga jego ręka zacisnęła się na moim penisie.
Pozbył się moich spodni, tak jak ja jego, nieee, pozbyliśmy się wszystkiego. Ocieraliśmy sie o siebie, i obaj jęczeliśmy, nawet nie próbując powstrzymać tych jęków.
Zacząłem składać delikatne pocałunki na jego szyi, torsie, wsunąłem język w jego pępek, i delikatnie go polizałem, jęknął na to przeciągle, tak dobrze znałem jego słabe punkty.
Wyjąłem mój języczek i pocałowałem go w główkę jego penisa.
-Ajjj. - Kolejny jęk wydobył się z jego ust. - Weź go, proooszę.
Nie posłuchałem mojego kochanka, zacząłem delikatnie go całować po trzonie, polizałem go po całej długości, i wziąłem w usta, poczułem jego ręce na swoich włosach, które próbowały nadać mi swoje tępo, doskonale wiedziałem jaki nieposkromiony potrafił być w łóżku.
Połknąłem go całego i zacząłem rytmicznie ruszać głową, nie musiałem długo czekać na rezultaty, po chwili poczułem jego nasienie w swoich ustach, połknąłem wszystko dokładnie i się oblizałem, nie chciałem żeby nawet jedna kropelka tego drogocennego daru mi uciekła. Pocałowałem Tamina w usta, delikatnie i czule, wziąłem swoje palce do ust i zacząłem je ślinić językiem, w pewnym momencie on przysunął się do mnie i zaczął to robić ze mną, nasze języki trącały się wzajemnie.
Pocałowałem go i wsunąłem w niego dwa palce, zacząłem go rozciągać, mimo że wczorajszej nocy to robiliśmy, to wolałem jednak być dla niego delikatny, gdy zmieściły się trzy palce, postanowiłem je zastąpić czymś większym, uniosłem go delikatnie za biodra, i nabiłem na mój penis, robiłem to powoli, chciałem żeby się przyzwyczaił, lecz mój skarb wolał się na mnie szybko nabić. Jęknął mi w usta, i zaczął się na mnie poruszać.
Złapałem go pod pośladkami i położyłem na trawie, delikatnie zataczałem w nim ruchy, starając się trafić za każdym razem w jego jeden czuły punkt, gdy tylko mi się to udało, jego jęki były tak głośne, i przesycone przyjemnością, że od samego słuchania mógłbym dojść .
-Zaraz dojdę ! - Krzyknął a zaraz potem jego ciało wygięło się w łuku brudząc nas jego spermą, widok był tak obezwładniający ze doszedłem chwilę po nim, zalewają go swoim nasieniem. - Ah, Alenie, jesteś bezbłędny.. -Szepnął i wtulił się we mnie gdy opadłem blisko niego. Uwielbiałem moment gdy z zadziornego chłopaka stawał się potulnym barankiem, tak jak teraz, choć jestem pewnien ze nawet teraz potrafił by pokazać pazur.
-Odpocznijmy słońce, i wracajmy, trzeba odpocząć jutro nasz ślub.- Uśmiechnąłem się do niego ciepło.
-Nie jestem temu przeciwny. - Dał mi buziaka w policzek.
Promienie muskały jego ciało, dając mi tym samym wspaniały pokaz. Nawet jeśli jutro może się zmienić, i miedzy nami będzie źle, i mimo przyszłych wzlotów i upadków, na razie cieszyłem się chwilą. Cieszyłem się że miałem go przy sobie, i że mogłem obejmować jego ciało, które próbowało się uspokoić po niedawnej ekstazie. Kocham Cię, od dawna, ale jeszcze nie mogłem mu tego powiedzieć, czekałem aż on też sobie to uświadomi..
-Od dziś jesteś moją księżniczką. -Szepnąłem mu we włosy, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
THE END.
Hoł, hoł, hoł ... Na wstępie. Dzięki za linka w komentarzu. Co tu dużo mówić/pisać. Miło się czytało. Jednak, przy zmianie narracji się trochę gubiłam, ale to pewnie dlatego, że dopiero ze szkoły wróciłam, a tam zrobili mi lekkie pranie mózgu ;P
OdpowiedzUsuńŻyczę weny ;P
Luthine
fajne, ciekawe,lekko się czytało, narracja dobrze poprowadzona, ogólnie bardzo duuuży plus, czekam na więcej:d
OdpowiedzUsuń