czwartek, 23 stycznia 2014

03. "Nauczyciel" 1/2

Typ: One Shot.
* kursywą pisane myśli
Podzielone na dwie części

"NAUCZYCIEL"

Ksardas przemierzał szybkim krokiem zamkowe korytarze. Jego kochany uczeń miał dziś ożenek. I jako najbliższy doradca króla, i nauczyciel przyszłego monarchy miał za zadanie, przygotować wszystko na ceremonie.
Sam podjął się tego zadania, doskonale wiedział jak temu sprostać, to nie był jego pierwszy ślub w życiu, jednak ten był wyjątkowy. Miał połączyć dwa królestwa, które w momencie zawarcia tego aktu staną się potęgą. Wszystko powinno być perfekcyjne. Bez skazy.
Z wielkim hukiem otworzył drzwi sali bankietowej, w której miało odbyć się wesele, służki krzątały się po całej komnacie, kończąc wszystkie prace. Na stołach było wystawione srebro, naczynia przygotowane na potrawy, które miały zostać podane tuż przed ucztą. Swe kroki skierował do kuchni, miedzy tabunem ludzi będących w pomieszczeniu wypatrzył szefa kuchni.
-Mater, jak Ci idzie..?
-Oh, hrabio, idzie bardzo dobrze zaraz na stoły podamy ciasta, i inne wyroby, a tuż przed samą uroczystością, wszystkie przekąski, danie główne gdy goście zaczną się zbierać.się już przy stołach.
-Bardzo dobrze, licze na Ciebie, jak zawsze. - Uśmiechnął się pokrzepiająco, do mężczyzny.
Przeszedł przez kolejne drzwi, kierując swe kroki do komnat króla.
-Hrabio !- Odwrócił się błyskawicznie, wyczekując jakiś złych wieści. - Książę Panami zaraz będzie na zamku.
-Zaraz sprowadzę króla, idź i przygotuj wszystkich, na czas jego pobytu tutaj prosze Cię abyś stał się sługą księcia.
-Tak jest, już mnie nie ma.
Przemierzał szybkim krokiem korytarze, jego ręce zaczęły się delikatnie pocić, skoro przybył kuzyn Księcia, to znaczy że w jego świecie musi być też jego nauczyciel.  Po cichu liczył na to, że następca tronu Smoka nie przybędzie, zaoszczędziło by mu to kilku zdań wyjaśnienia, pewnemu szlachcicowi.
Westchnął ciężko, i zapukał w mosiężne drzwi.
-Proszę!- Uchylił drzwi i schylił się delikatnie.
-Królu, przybył Twój siostrzeniec Książę Panami.
-Zaraz się tam pojawię, powiadom mojego syna. - Skłonił sie jeszcze raz i opuścił komnatę.
Nic teraz nie mogło rozpraszać jego uwagi, sprawy swej osoby schodził na drugi bok, wszystko ma być idealne, bez zarzutu.
 -Książę, właśnie do Ciebie zmierzałem, chciałem Cie poinformować że Twój kuzyn przybył, i Twój Ojciec Król, każe zejść i go przywitać.
-Oczywiście Ksardasie, proszę udaj sie tam ze mną.
-Wasza wysokość, sądzę że lepiej by było gdybym udał się do swoich obowiązków, tyle jeszcze do zrobienia.
-Przypominam Ci, że jednym z obowiązków prawej ręki Króla, jest witanie dalszej części rodziny królewskiej, więc nie wykręcaj się mi, i choć.
-Jak sobie życzysz..
Chciał aby droga prowadząca do wyjścia ciągnęła się jak najdłużej. Niestety przyszły władca pędził na spotkanie ze swym kuzynem, a on musiał dotrzymać mu kroku. Na zewnątrz wyszli w momencie gdy na plac zaczęła wjeżdżać kareta, za karetą.
Rodzina Królewska stanęła na samym przodzie, witając przybyłych gości. Książęta które w latach swego dzieciństwa spędzały ze sobą wiele czasu radośnie rzucili się sobie w ramiona.  Iście rozkoszny widok.
Nauczyciel patrzył na swojego wychowanka z zadowoleniem na ustach, uczył go że powinno się przestrzegać wszystkich reguł, ale tam gdzie można trzeba było okazywać jak najwięcej uczuć.
Stał z boku i przyglądał się wszystkim po kolei, na swoje szczęście nie zauważył nigdzie znajomej twarzy.  Wygląda na to, że nie było tu mężczyzny którego przybycia się bał. Westchnął, czuł się jakby całe powietrze z niego zeszło, a co jeśli coś mu się stało, i nie mógł dojechać, jeśli zginął, i czemu nikt go o tym nie poinformował? Jego serce ogarnął ogromny strach, i ból. Nie mogło mu się przecież nic stać, nie chciał sie z nim spotkać, ale chciał aby żył.
Jego oczy wypełniły niechciane łzy, nic mu się nie mogło stać.
-Panie. - Skierował się do władcy. - Czy mógłbym prosić o godzinę dyspensy, nie czuje się najlepiej.- Aktualny król, a także jego bliski przyjaciel spojrzał na niego marszcząc brwi. Jakby czytając mężczyźnie w myślach skinął głową, i położył mu rękę na ramieniu.
-Spokojnie Ksardasie, odpocznij tyle ile musisz.
-Dziękuję. - Nie chciał podnosić głowy, nie chciał przed nikim ukazać swoich łez. To była jego słabość, mimo mijających lat, i myśli jak bardzo chce nienawidzić tego mężczyznę serce wciąż go kochało.
Przemierzał szybkim krokiem korytarz, a z każdym krokiem jego serce mówiło ze oddalał się od czegoś bardzo, bardzo ważnego. Czuł jakby coraz bardziej tracił fragmenty swojej duszy, któe z tak wielkim trudem starał się z powrotem poukładać.
Wszedł do swej komnaty, i podszedł do ogromnej szafy, otworzył ją i sięgnął na samo dno, wyciągając niewielką szkatułkę. Postawił ją delikatnie na stole, jakby bał się ze może w każdej chwili rozlecieć się w mak. Otworzył ją i wyjął z niej biały jedwabny szal. Ze względu na to jak długo przeleżał w szafie stracił zapach jego ukochanego, teraz pachniał drewnem i starymi ubraniami, mimo to przyłożył go do nosa i położył się na łóżku.
Wróć.. Kolejna fala zalała jego lica.
Nie tak chciał to zakończyć, płakał dopóki sen nie ukoił jego skruszonego serca.

C.D.N.



poniedziałek, 28 października 2013

02. "REJS"

NIE SPRAWDZANE.

"REJS"



Przemierzając bezkresny ocean, nie wiedział jak wiele niewiadomych może go tu spotkać. Każdy dzień zwiastował coś innego, burze, huragany, morskie stworzenia nieprzychylne jego poczynaniom. Wszystko stawiało opór, i jak na złość nie chciało ułatwić księciu podróży.
Kolejny już dzień na morskiej łajbie przyprawiał go o zawrót głowy, zwłaszcza że cel oddalony był o jeszcze dwa dni drogi.
Słońce chyliło się ku zachodowi, dają kolorowy poblask na tafli oceanu. Widok iście z bajki, o którym marzyła niejedna dama dworu. Spojrzał ostatni raz na zachodzące słońce.
-Kapitanie, ja udam się do swojej kajuty, oddaj ostatni meldunek, i kładź się spać wraz z załogą! - krzyknął w stronę niewysokiego mężczyzny, który w jednej ręce trzymał ster.
-Tak jest Wasza Wysokość.
Dębowe drzwi zaskrzypiały gdy otwierał je dość niedelikatnym ruchem, schylił głowę, i wmaszerował pod pokład. Długi korytarz, na którego końcu mieściła się jego koja, przebył bardzo wolno. Nigdzie mu się nie śpieszyło, wszystko go denerwowało. Nuda  jaka panowała na statku od dwóch dni, dawała mu już siwe znaki. Wcześniejsze anomalia pogodowe, urozmaicały jego długi rejs, szukał jakiejś odmiany.
Przekroczył próg swego tymczasowego lokum, i zaczął rozpinać koszulę, jego wzrok dość nieobecny przenosił się z punktu na punkt, pomijając jedną zmianę w tym otoczeniu.
Podszedł do biurka, ujmując w dłoń kryształowy kieliszek, do którego nalał czerwonego wina.
Uniósł kielich do góry, i w geście toastu przechylił go do ust, i wypił drobnymi łyczkami.
-No kuzynie, wisisz mi przysługę za tą długą i męczącą podróż na Twój ożenek.
Zdjął do końca swoje górne odzienie, i chciał położyć się spać, jego kroki niosły go do łóżka, przed którym stanął jak wryty.
-Kim jesteś..? - Jego oczy wyrażały przerażenie, nie przypominał sobie aby ktoś z załogi był choć podobny do tego mężczyzny.
Istota popatrzyła na niego wielkimi szmaragdowymi oczami, jego drobne ciało okalały długie włosy koloru zachodzącego słońca.
-Nazywam się Ison, jestem VI Księciem podwodnego królestwa Naondri. Przyszedłem umilić Ci czas.
-Heh..? - Mężczyzna popatrzył na niego mało inteligentnie.
-Nie patrz tak, zamknij buzię, gdzie Twoje maniery..?
-Moje maniery? - wychrypiał wciąż lekko zaskoczony. - O ile się nie mylę to Ty leżysz na moim łóżku, całkiem nagi.
-Mógłbyś się przedstawić chociaż, mimo że przyglądam Ci się od kilku dni to i tak nie mogę wyłapać Twego imienia książę.
-Jestem Pamani, książę kraju Smoka, płynę na ślub mego kuzyna Księcia Alena.
-Ah, doprawdy? Miło mi Cię poznać książę. - Mężczyzna wstał z posłania i odgarnął włosy do tyłu, jego nagie ciało prezentowało się bez żadnego skrępowania. Podszedł do Pamaniego i przesunął dłoń po całym jego torsie. - Uznajmy książę że dzisiaj to ja Tobie umilę czas a jutro Ty mi? Zgadzasz się? - zagryzł dolną wargę, Pamani czuł jak jego penis drgnął na widok tego chłopaka.
-Jutro? - Zapytał patrząc na niego ciekawsko.
-Tak. - Uśmiechnął się do niego Ison. Położył mu rękę na policzku i delikatnie pocałował, nie czekając na nic więcej wsunął tam swój zwinny języczek, zapraszając księcia do wspólnej zabawy.
Pamani objął go w talii i przyciągnął do siebie, poczuł na swojej nodze twardego penisa kochanka. Dłonią zjechał na udo i podciągnął je wysoko, gładząc je i poszczypując.
Jędrne ciało wyginało się pod każdym jego dotykiem, a długie włosy odkrywały coraz więcej, wziął chłopaka na ręce i zaniósł na łoże, delikatnie go położył, ucałował deliktanie jego usta, i ściągnął swoje spodnie.
W tej chwili nie myślał górę wzięło pożądanie. Pragnął, o wiele bardziej niż mu się wydawało.
Is wziął dwa palce jego seme i zaczął mocno je ślinić, gdy uznał ze są wystarczajaco dobrze pokryte odsunął je od ust, i spojrzał wyczekująco na drugiego mężczyznę.
Ten nie wachając się nawet chwili odnalazł swoimi paluszkami dziurkę, najpierw wsunął jeden palce, zaczął go delikatnie rozciągać we wszystkie strony, potem kolejny zanurzał w nim je najgłębiej jak się da, szukając tego specyficznego punktu.
Gdy w niego trafił ciało jego uke wygięło się w łuk, chłopak popatrzył na niego błagalnym wzrokiem.
-Jesteś na to gotowy?
-Haai.
Podniósł jego bioderka do góry zarzucają piękne długie nogi na ramiona.
Delikatnie wsunął się w chłopaka, czujnie przyglądając się jego twarzy, czy aby na pewno nie sprawia mu bólu. Gdy wsunął się do końca oparł ręce po obu stronach głowy zielonookiego i złożył delikatny pocałunek na jego ustach. Czekał aż chłopak przyzwyczai się do jego obecności, gdy ten zaczął poruszać delikatnie swoimi bioderkami wyszedł mu na przeciw.
Najpierw jego ruchy były powolne, delikatne, lecz z każdą chwilą wkładał w nie więcej pasji, wchodził w niego pod różnymi katami, po raz kolejny szukając tego specyficznego punktu w jego ciele. W końcu koniec poszukiwań przerwał głośny jęk chłopaka. Od tej pory zaczął wbijać się już tylko pod takim kątem, coraz mocniej i szybciej.
Czuł ze dłużej juz nie wytrzyma, tępo jakie nadawał Pamani było nieziemskie, poczuł znajome ciepło, i wystrzelił miedzy ich klatki piersiowe białą cieczą. Chwilę potem poczuł wytrysk swego kochanka w swoim ciele.
Opadł koło niego i przygarnął go do siebie owijając rękami.
-Ison, zostaniesz ze mną do rana?
-Zostanę.
-A bedziesz jutro?
-Będę.
-Ale będziesz nie tylko dla seksu?
-Będe nie tylko dla seksu. - Złożył delikatny pocałunek na jego ustach.
Obaj odpłynęli w krainę morfeusza.
***
Patrzył na twarz śpiącego mężczyzny delikatnie gładząc jego włosy, w jego sercu rosła nadzieja na cos wspaniałego, i nieoczekiwanego.
-Czemu mi się tak przyglądasz?
-Jesteś piękny Ison.- Uśmiechnął się do niego czule i pocałował go delikatnie.
-Muszę już iść..- jego oczy posmutniały. Wstał z łóżka i wyszedł na niewielki "balkon" przystający do koi księcia.
-Zobaczymy się jeszcze? Obiecałeś. - Podszedł i przytulił go delikatnie.
-Dziś wieczorem, i tyle razy ile będziesz chciał. - Ucałował go delikatnie w usta, w wskoczył do można, a pod taflą wody dało się ujrzeć migoczące włosy zmieniające się w ogon..

THE END






wtorek, 8 października 2013

01. "Książę i Księżniczka?! "

*Kursywą pisane mysli..
*Tak jakby One-Shot, oddzielna bajeczka. XD
"Książę i Księżniczka?! "

Młody chłopak zbiegał szybko po schodach z wierzy do swej komnaty, jego piękne długie blond włosy falowały za nim jak liście na wietrze. Całą jego postura wyglądała jakby szybował z chmur jak śnieg, był pełen gracji i wdzięku. Tak bardzo ulotny. 
Długa szata która plątała mu się między nogami, spowalniała jego ruchy, był świadomy tego że pogoń jest co raz bliżej, i bezpieczne miejsce znajdzie tylko w swej komnacie. 
-Alen, proszę zaczekaj.- Usłyszał za sobą gruby męski głos, choć nie wyczuł w nim złości, to i tak obawiał sie tego ze bliższe spotkanie z osoba która go posiadała może być nieprzyjemne. 
Prawie dopadł drzwi komnaty gdy drogę zagrodziła mu straż. To po ptakach..

**
Leciałem pędem za moją przyszłą żoną, jednak jak się okazało to nie miała być żona a mąż. Zastanawiałem się czy mój Ojciec w momencie podpisania kontraktu wiedział ze Księżniczka Argalonu, to w rzeczywistości mężczyzna, o rysach bardzo zbliżonych do kobiecych. 
Miałem ochotę się zabić, do porozumienia musiało dojść, inaczej rozpętała by się wojna, którą Argalon mógłby rozpocząć, a w tedy po prostu zajął by nasze państwo, które przy jego potędze jest niczym krucha galaretka. 
Szedłem za ojcem mojego przyszłego męża, który kierował się krętymi schodami w dół.
-Alen, proszę zaczekaj.- Odezwał się król.
Już kilka stopni niżej widziałem młodego księcia zatrzymanego przez zamkowe straże, jego twarz wyrażała grymas, wręcz nie pasujący do jego delikatnego oblicza.
-Czy w takim razie wyjaśnisz im Ojcze, co to ma znaczyć.- Wskazał palcem na mnie. Oj, charakterek miał zadziorny. 
-Nie to, tylko kto, to po pierwsze. To książę Tamani z Astuki, gdy byliście dziećmi, ja wraz z jego Ojcem, Królem Astuki, zawarliśmy porozumienie dotyczące waszego małżeństwa, w dniu twoich 20 urodzin. Jak wiesz tradycja każe pod porządkować się woli Ojca, więc jutro w południe weźmiecie ślub, niestety Twoje grymasy nie mają na to większego wpływu. 
-Tak Ojcze. - Popatrzył na mnie dość oziębłym wzrokiem. - Czy mogę poznać chociaż mojego przyszłego małżonka..?
-Jak najbardziej, zabierz go na spacer po ogrodzie, czy przejażdżkę konno, słyszałem że jesteś bardzo utalentowany w tej dziedzinie Tamini, mam nadzieję że wraz z moim synem, połączycie wspólną pasję. Macie wrócić przed kolacją. - Wyprostował plecy, i ruszył w tylko sobie znanym kierunku. 
Mój narzeczony nakazał mi iść za sobą, razem weszliśmy do stajni, gdzie poprosiliśmy stajennego o osiodłanie dwóch koni. 
**
Czułem we włosach wiatr, uwielbiałem jeździć konno, mój koń galopował przed koniem rudowłosego księcia z Atsuki, chciałem zaprowadzić go z miejsce znane tylko mi, nie wiem czemu akurat tam, ale wiedziałem ze zrobie dobrze, miałem ciche nadzieje że się jeszcze jakoś ułoży. 
Wpadłem pędem na środek polanki i ustawiłem się przodem do nadjeżdżającego księcia, który popatrzył na mnie dość tajemniczo. 
Zsiadłem z konia i przywiązałem go do pobliskiego drzewa, skierowałem swe kroki do mojego ulubionego miejsca pod rozłożystym dębem. Siadłem i wystawiłem twarz do słońca. 
Na przeciwko mnie usiadł Tamani, i przyglądał mi się tajemniczo, ciszę przerwał jego delikatny śmiech. 
-Zakładam, że gdyby nie to że masz zostać moim małżonkiem to nie dowiedział bym się że jesteś księciem, Aliku, czy może jednak Alenie? 
-Ty też nie byłeś ze mną do końca szczery, prawda? Nie powiedziałeś mi kim jesteś mimo tego jak blisko ze sobą jesteśmy, wciąż udawałeś kogoś obcego. - Wspiąłem się na jego kolana i przejechałem delikatnie ręką po jego policzku, wyczułem pod opuszkami palców nikły zarost. Jego ręce mocniej złapały mnie za biodra, i przyszpiliły do siebie.
-Kochany, to samo mogę powiedzieć o Tobie. - szepnął i na ucho, delikatnie przygryzając jego płatek. Jęknąłem, tak dobrze znał moje czułe miejsca. 
Poznałem go w karczmie, podawał się za handlarza, a ja za trubadura, dzięki temu ze nasze zamki lezą blisko granicy,a owa gospoda się tam znajdowała to często tam na siebie wpadaliśmy, poznaliśmy się lepiej, i zaczął się w tedy nasz płomienny romans, który trwał, i trwa do dziś. 
Jego ręka wsunęła się pod poły mojego stroju, zsuwając je delikatnie z moich ramion, i składając na nich delikatne pocałunki. 
-Czy nie wiesz książę że narzeczonym nie wolno zbliżać się aż tak przed ślubem.
-Czy nie powinieneś mi był tego powiedzieć dwa lata temu, gdy do tego doszło?
-Powinienem, ahhh, pomińmy to. - Druga jego ręka zacisnęła się na moim penisie. 
Pozbył się moich spodni,  tak jak ja jego, nieee, pozbyliśmy się wszystkiego. Ocieraliśmy sie o siebie, i obaj jęczeliśmy, nawet nie próbując powstrzymać tych jęków. 
Zacząłem składać delikatne pocałunki na jego szyi, torsie, wsunąłem język w jego pępek, i delikatnie go polizałem, jęknął na to przeciągle, tak dobrze znałem jego słabe punkty. 
Wyjąłem mój języczek i pocałowałem go w główkę jego penisa.
-Ajjj. - Kolejny jęk wydobył się z jego ust. - Weź go, proooszę. 
Nie posłuchałem mojego kochanka, zacząłem delikatnie go całować po trzonie, polizałem go po całej długości, i wziąłem w usta, poczułem jego ręce na swoich włosach, które próbowały nadać mi swoje tępo, doskonale wiedziałem jaki nieposkromiony potrafił być w łóżku. 
Połknąłem go całego i zacząłem rytmicznie ruszać głową, nie musiałem długo czekać na rezultaty, po chwili poczułem jego nasienie w swoich ustach, połknąłem wszystko dokładnie i się oblizałem, nie chciałem żeby nawet jedna kropelka tego drogocennego daru mi uciekła. Pocałowałem Tamina w usta, delikatnie i czule, wziąłem swoje palce do ust i zacząłem je ślinić językiem, w pewnym momencie on przysunął się do mnie i zaczął to robić ze mną, nasze języki trącały się wzajemnie. 
Pocałowałem go i wsunąłem w niego dwa palce, zacząłem go rozciągać, mimo że wczorajszej nocy to robiliśmy, to wolałem jednak być dla niego delikatny, gdy zmieściły się trzy palce, postanowiłem je zastąpić czymś większym, uniosłem go delikatnie za biodra, i nabiłem na mój penis, robiłem to powoli, chciałem żeby się przyzwyczaił, lecz mój skarb wolał się na mnie szybko nabić. Jęknął mi w usta, i zaczął się na mnie poruszać. 
Złapałem go pod pośladkami i położyłem na trawie, delikatnie zataczałem w nim ruchy, starając się trafić za każdym razem w jego jeden czuły punkt, gdy tylko mi się to udało, jego jęki były tak głośne, i przesycone przyjemnością, że od samego słuchania mógłbym dojść .
-Zaraz dojdę ! - Krzyknął a zaraz potem jego ciało wygięło się w łuku brudząc nas jego spermą, widok był tak obezwładniający ze doszedłem chwilę po nim, zalewają go swoim nasieniem.  - Ah, Alenie, jesteś bezbłędny.. -Szepnął i wtulił się we mnie gdy opadłem blisko niego. Uwielbiałem moment gdy z zadziornego chłopaka stawał się potulnym barankiem, tak jak teraz, choć jestem pewnien ze nawet teraz potrafił by pokazać pazur. 
-Odpocznijmy słońce, i wracajmy, trzeba odpocząć jutro nasz ślub.- Uśmiechnąłem się do niego ciepło. 
-Nie jestem temu przeciwny. - Dał mi buziaka w policzek. 
Promienie muskały jego ciało, dając mi tym samym wspaniały pokaz. Nawet jeśli jutro może się zmienić, i miedzy nami będzie źle, i mimo przyszłych wzlotów i upadków, na razie cieszyłem się chwilą. Cieszyłem się że miałem go przy sobie, i że mogłem obejmować jego ciało, które próbowało się uspokoić po niedawnej ekstazie. Kocham Cię, od dawna, ale jeszcze nie mogłem mu tego powiedzieć, czekałem aż on też sobie to uświadomi.. 
-Od dziś jesteś moją księżniczką. -Szepnąłem mu we włosy, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

THE END.






niedziela, 8 września 2013

Witammm

Chciała bym serdecznie was przywitać na moim nowym blogu. ^^
Bedą tu również zamieszczone opowiadania Yaoi, tym razem takie lekkie do poduchy, a także inna zmiana bedzie to, ze bedą to postacie wymyślone przeze mnie. :3
Tak więc zapraszam do czytania. :>

~`Yuki.